Minęło 3 lata od zakończenia leczenia boreliozy

wpis w: Borelioza | 0

 

Od czasu zakończenia leczenia boreliozy metodą ilads w czerwcu 2021 r minęło 3 lata. Leczenie trwało 20 miesięcy. Oprócz boreliozy (neuroboreliozy) równolegle zmagałam się z zakażeniem bartonellą, mykoplazmą i chlamydią. Wiele osób pyta mnie jak się czuję, czy to był dobry wybór i czy leczenie pomogło. Zawsze twierdzę, że mogę tylko i wyłącznie na te pytania odpowiadać w świetle mojego przypadku i mojej choroby. Każdy jest inny, posiada inne dodatkowe obciążenia, różne patogeny, koinfekcje czy też alergie.

Leczenie ilads

Sposób leczenia, który pomógł mi nie oznacza, że pomoże każdemu. W moim przypadku leczenie ilads przyniosło bardzo dobre rezultaty. Dla szybkiego przypomnienia napiszę, że metoda ilads polega na  równoległym podawaniu kilku antybiotyków w różnych kompilacjach z uwzględnieniem pełnej suplementacji i wsparcia organizmu (dieta, detox, badania lekarskie). W czasie leczenia z uwagi na silne działanie leków niszczących naturalną florę bakteryjną w organizmie, niezbędne jest  przestrzeganie diety przeciwgrzybiczej.

Badania lekarskie

Podczas kuracji ważna jest samodyscyplina oraz comiesięczne badania lekarskie, które odzwierciedlają pracę narządów wewnętrznych. Dzięki takiej kontroli można w odpowiednim momencie zwiększyć, zmniejszyć czy też wdrożyć nowe suplementy oraz przyjrzeć się baczniej codziennej diecie i ją modyfikować. W myśl powiedzenia, że „lek jedno leczy, a drugie kaleczy” konieczny jest stały monitoring swojego organizmu.

Psychika

Kolejnym czynnikiem, który miał u mnie i ma ogromny wpływ na proces zdrowienia – jest stan psychiki oraz wypoczynek i sen. W dzisiejszych czasach trudno uchronić się przed wpływem sytuacji stresujących, możemy jedynie starać się je ograniczać, eliminując zdarzenia zależne wyłącznie od nas. Co mam na myśli? W czasie leczenia starałam się eliminować niepotrzebne narażanie się na negatywne emocje. Unikałam oglądania filmów, programów i audycji powodujących poddenerwowanie. Filmy sensacyjne i horrory zamieniłam na inne,  spokojne produkcje. Warto też znaleźć sobie jakieś hobby, które ukierunkuje nasze myśli, a tym samym  choć w niewielkim stopniu odciągnie od skupiania się na dolegliwościach fizycznych. Przed chorobą przejmowałam się wieloma mało istotnymi rzeczami. Teraz wiem, że umycie naczyń czy wytarcie kurzu mogę zrobić w innym czasie. Są rzeczy ważne i ważniejsze. W tym momencie zdrowie jest najważniejsze i skupiłam wszystkie siły i działania w tym kierunku.

Dieta

Kolejną rzeczą, która zależna była wyłącznie ode mnie to była dieta. I tu miałam duży problem. Nie wiedziałam co mam jeść. Co wolno, a czego nie. Od lekarza prowadzącego otrzymałam podstawowe informacje, a reszta należała do mnie. Zaczęłam się uczyć diety. Szukać informacji co mogę i co nie jest wskazane podczas antybiotykoterapii. Sama informacja, że czegoś nie mogę mi nie wystarczała. Chciałam dowiedzieć się – „dlaczego” nie mogę. I tak , jeśli nie można cukru to dlaczego i jaki zamiennik można bezpiecznie wprowadzić. Jeśli nie można octu spirytusowego (który występuje w różnych gotowych produktach), to co mogę wprowadzić w zamian z korzyścią dla zdrowia nie umniejszając smaku ulubionej potrawy. Dlaczego nie można stosować drożdży piekarniczych, a nieaktywne płatki drożdżowe to źródło witamin i są świetnym dodatkiem. Dlaczego jogurt naturalny ze sklepu to nie to samo co jogurt przygotowany w domu na specjalnych szczepach bakterii. Pytania się mnożyły. Docieranie do informacji i nauka trwa wciąż. Szukam zamienników, które w sposób bezpieczny pozwolą uzyskać mi finalnie potrawę do jakiej byłam przyzwyczajona lub ją lubiłam przed leczeniem. Zdrowie psychiczne i stan umysłu jest niezwykle istotny w procesie zdrowienia, a że bardzo lubię dobrze i smacznie zjeść, te działania miały dla mnie istotne znaczenie.

Eliminacja niekorzystnych czynników

Każdego dnia począwszy od momentu wstania z łózka do położenia się w nim wieczorem oraz całej nocy, jesteśmy wystawieni na działanie różnych czynników. Mam tu na myśli wpływ substancji chemicznych, które możemy starać się ograniczać. Organizm, w którym toczy się proces zapalny jest bardzo osłabiony i każde dodatkowe obciążenie jest niezwykle istotne. Oczywiście nie chodzi tu o całkowite wyeliminowanie ich wpływu, jednakże rozsądne wykluczenie niektórych substancji z pewnością ulży nadmiernej pracy naszego układu odpornościowego. Warto przyjrzeć się nieco bliżej, czy aż tak bardzo konieczne jest używanie wszystkich środków chemicznych w domu, sztucznych chemicznych zapachów do odświeżania pomieszczeń i innych substancji. Istotnym elementem jest też stosowanie dużej ilości kosmetyków bezpośrednio na skórę (lakier do paznokci, farby do włosów, przyklejane tipsy, balsamy do ciała). Nie mówię o ich wykluczaniu całkowitym, jednakże ich ograniczenie w czasie leczenia lub zmiana na inne naturalne zamienniki z pewnością pomoże w walce z „nieprzyjacielem”.

Jak przeżyć czas leczenia?

Czytając powyższe wynikałoby, że moje życie to życie w ascezie. Niekoniecznie. Aby zachować spokój i nie zwariować jednocześnie w tych wszystkich ograniczeniach, codziennie nagradzałam się jakimś miłym akcentem. Lubiłam zawsze zjeść coś słodkiego po południu i jadłam – ale tylko to co było dla mnie bezpieczne. Jak to robiłam? Piekłam ciasto na bazie składników dozwolonych podczas diety, porcjowałam i mroziłam. Dzięki temu zawsze miałam małą słodką nagrodę na wiele dni. Takie „zapasy” umożliwiały mi udział w spotkaniach towarzyskich czy innych uroczystościach bez tęsknych spojrzeń na sąsiednie talerze. Gdy inni popijali wino czy piwo, ja piłam wodę z cytryną ale przelaną do kieliszka. Gdy szliśmy wspólnie z rodziną do pizzerii, jadłam sałatkę z dozwolonych warzyw (po konsultacji jej składu z szefem kuchni), oni jedli pizzę. Metoda „oszukać mózg” pozwoliła przetrwać ten trudny czas.

Pomoc innym

Zaczęłam prowadzić stronę internetową z przepisami, aby więcej osób mogło korzystać z tych informacji i nie odczuwać zmiany diety. Aby zgłębić wiedzę skończyłam w międzyczasie kurs dietetyki i ziołolecznictwa.  Po 3 latach od skończenia terapii czuję się bardzo dobrze. Nie odczuwam negatywnych skutków leczenia. Mogę z radością cieszyć się życiem i wszystkimi potrawami, do których wróciłam sprzed diety. Kontrolnie przeprowadzane wyniki badań lekarskich mieszczą się w normie. Wiedzą, którą nabyłam i nadal pozyskuję dzielę się z innymi i może choć w niewielkim zakresie mogę pomóc innym chorym będącym na początku tej drogi do wyzdrowienia. I choć bywało różnie i niejednokrotnie płacz przeplatał się z bezradnością, dziś mogę powiedzieć, że było warto.